|
|
„Bia³ostockie Smaki”
Fiedoruk Andrzej
Cena: 5,00z³ (wyprzeda¿)
ISBN 83-7344-026-7
Bia³ystok 2005, Wydanie I
format B6, Ilo¶æ stron: 112 + 8 stron wk³adki kolor
|
Kup taniej...
Andrzej Fiedoruk (1957 r.), urodzi³ siê i wychowa³ w Bia³ymstoku. Jest autorem wielu ksi±¿ek o tematyce zarówno kulinarnej, jak i regionalnej, wspaniale ³±cz±c ze sob± g³êbok± wiedzê o regionie z nowatorskim ujêciem tematu. Jego ostatnie pozycje, które ukaza³y siê na polskim rynku, to "Kawa bez tajemnic" oraz "Herbata bez tajemic", obie pozycje zosta³y bardzo dobrze przyjête zarówno przez czytelników, jak i ogólnopolskich recenzentów.
Bia³ostockie smaki to próba pokazania klimatu tego miasta lat sze¶dziesi±tych ubieg³ego wieku. Autor poprzez zapamiêtane smaki z lat dzieciñstwa przedstawia specyficzne dla niego zdarzenia i obyczaje lat zaprzesz³ych. Jednoczesne po³±czenie wspomnieñ z fragmentami poezji bia³ostockich twórców oraz przepisami, ozdobione obrazami dawnej architektury miasta tworzy ciekaw± mozaikê kultury regionu.
Sienny smak
Wcze¶niej ju¿ wspomnia³em o Rynku Siennym, który okupowa³ tereny w okolicach dzisiejszych ulic: Piêknej, M³ynowej i Legionowej. By³ te¿ co prawda na Bojarach drugi rynek zwany Rybnym, ale w czwartek ca³y Bia³ystok i okolice wali³y na Sienny.
A w tamtych czasach by³o po co. Gospodarz sprzedawa³ tu swój towar, jednocze¶nie zaopatruj±c siê na miejscu w potrzebne mu rzeczy. Prawie wymiana towarowa - pieni±dz by³ tylko okre¶leniem warto¶ci transakcji. Chocia¿ ruch trwa³ tu okr±g³y rok, ja pamiêtam jednak lato i sezon owocowy. Nad k³êbowiskiem ludzi i zwierz±t unosi³ siê smród koñskiego moczu i chmary os. Do rynku od strony Sk³odowskiej dochodzi³o siê uliczk± o nazwie Piwna. ¯eby by³o prawdziwiej, zaczyna³a siê ona... budk± z piwem. Dalej by³ ci±g bud rzemie¶lniczych, przewa¿nie rymarzy, z surowym zapachem wyprawionych skór. Oprócz towarów rolniczych specjalizowa³ siê rynek w handlu odzie¿±. Pocz±wszy od tej z amerykañskich paczek, koñcz±c na w³asnej produkcji wzorowanej na ¶wiatowych hitach.
W dalszym ci±gu ulicy Piwnej znajdowa³y siê budki z farbami. Obowi±zkowo co pewien czas bielono sufity mieszkañ glink± kupowan± w gomó³kach. Te gomó³ki (nie mia³y one nic wspólnego z ówczesnym pierwszym sekretarzem PZPR, a nazwê sw± zawdziêcza³y kszta³towi), rozpuszcza³o siê w wodzie, cedzi³o przez p³ótno, malowa³o i, o ile pamiêtam, klê³o ile wlezie, bowiem towar by³ wyj±tkowo pod³ej jako¶ci.
Ca³a mecyja przy zakupach owoców polega³a na odwiedzeniu jak najwiêkszej ilo¶ci furmanek, spróbowaniu niezliczone ilo¶ci razy tego samego gatunku owoców czy warzyw, aby w koñcu, zmêczonym, kupiæ co¶, co mo¿na by³o zanabyæ po piêciominutowej wizycie na tych ludycznych egzorcyzmach. Prze¿ywa³em swoiste katusze zmuszony przeciskaæ siê przez oszo³omiony zakupami t³um, chocia¿ tak naprawdê wcale a wcale w tym nie musia³em uczestniczyæ. Jedynym powodem tak ogromnego aktu po¶wiêcenia by³ sklep z dewocjonaliami. Gdy wchodzi³o siê do tej "¶wi±tyni", to tak jakby wkracza³o siê do innego ¶wiata. Precjoza, obrazy, ró¿añce, kolorowe kartki, figurki s³owem cuda niewidy i na dodatek wszystkiego ogrom nie do ogarniêcia. W zderzeniu z szarzyzn± ówczesnych sklepów robi³o to chyba nie tylko na mnie piorunuj±ce wra¿enie, gdy¿ zawsze w sklepie sta³a kupa dzieciarni, któr± to potê¿na w³a¶cicielka interesu co jaki¶ czas przegania³a.
Kilka lat pó¼niej tak± ¶wi±tyni± jawi³a siê budka z p³ytami graj±cymi. Nazwa p³yty jest zapewne nieco na wyrost, ale jakbym napisa³, ¿e z pocztówkami, to wprowadzi³bym w b³±d m³odszych czytelników. Dawniej niedow³ad pañstwowego przemys³u fonograficznego skutecznie likwidowa³ sektor prywatny ze swoimi milionami pocztówek. Bo nagranie t³oczone na folii przyklejane by³o na pocztówkê, najtañsz± rzecz, jak± prywaciarzowi mog³o zafundowaæ "opiekuñcze Pañstwo". Najnowsze przeboje ukazywa³y siê ju¿ kilka dni po ¶wiatowych premierach. O jako¶ci tych nagrañ lepiej nie wspominaæ, ale jak na adapter Bambino, by³y w sam raz. Wed³ug zespo³u Perfect "ka¿dy z nas ich tysi±c mia³". Tysi±c jak tysi±c, ale kasê r¿nêli ch³opaki i to niez³±. Teraz to siê nazywa piractwem, a kiedy¶ nosem do interesu. Nasz Janusz Laskowski. gdyby dzisiaj wyda³ swoje hiciory, to podejrzewam, jak mówi± bia³ostoczanie nie wiedzia³by o swoim dobrze. A tak ca³a Polska spiewa³a "Beatê" czy jaki¶ tam "Li¶æ", a ch³opak nie mia³ na dobry sprzêt. Swego czasu panowa³a moda na nagrywanie okoliczno¶ciowych ¿yczeñ na takich p³ytkach. Czasami nawet uda³o siê rozszyfrowaæ tre¶æ tych ¿yczeñ i g³os autora.
By³y te¿ dwa najbardziej popularne miejsca na rynku: wodokaczka i restauracja Staromiejska. Pierwsza instytucja, jak sama nazwa wskazuje, kacza³a wodê, gospodarze poili tam konie, natomiast ta druga to dosyæ osobliwa i jak¿e znamienna historia gastronomii okresu powojennego. W latach piêædziesi±tych zawierano tam transakcje handlowe, mia³a niez³± kuchniê, s³owem, by³a miejscem, gdzie przebywali w wiêkszo¶ci okoliczni ch³opi, a ¿ule wypatrywali swoje ofiary. W miarê zaniku handlu, na rynku zmienia³a siê klientela, a gdy miejsce gospodarzy zaj±³ okoliczny folklor, to dni restauracji by³y ju¿ policzone i w miejsce Staromiejskiej pojawi³ siê sklep ¿elazny. W czasach odnowy us³yszeli¶my "chichot historii", która zatoczy³a swoje kolejne pijane ko³o i znów mamy tam restauracjê. Co prawda klientela nieco innego autoramentu, ale i czasy siê zmieni³y.
Flaki z pulpetami
przepis z ksi±¿ki "365 obiadów"
Lucyny Æwierciakiewiczowej
Oczyszczone najdoskonalej flaki nalaæ miêkk± wod± i gotowaæ, szumuj±c jak rosó³; po wyszumowaniu odlaæ tê wodê, przep³ukaæ flaki jeszcze w zimnej wodzie i gotowaæ dalej od czterech do piêciu godzin w ca³o¶ci, potem wyj±æ z tej wody i pokrajaæ w pod³ugowate paseczki, jak makaron. Osobno za¶ wzi±æ parê funtów wo³owego miêsa, ugotowaæ na rosó³, jak zwykle, nalaæ tym roso³em pokrajane flaki, oddzielnie nakrajaæ selerów, pietruszki, marchwi, wszystko cienko, pod³ugowato, jak makaron i gotowaæ, póki miêkkie zupe³nie nie bêdzie. Mo¿na w³oszczyznê poszatkowan± dusiæ osobno w ma¶le i dopiero przed wydaniem wymieszaæ z flakami. Na pó³ godziny przed wydaniem posoliæ, wsypaæ pieprzu t³uczonego i majeranku tartego, a kto nie lubi majeranku, to muszkato³owego kwiatu lub imbiru. Wzi±æ ³y¿kê du¿± mas³a, zagotowaæ z ³y¿k± m±ki lub te¿ na surowo rozetrzeæ, zaprawiæ tym flaki, wymieszaæ, zagotowaæ i wylaæ na salaterkê lub g³êboki pó³misek. Flaki powinny siê dobrze wysadziæ, ¿eby zbyt du¿o sosu nie mia³y i by³y esencjonalne. Robi± siê tak¿e do flaków pulpety z ³oju, jak do roso³u i gotuj± na sosie od flaków. (...)Daj±c flaki na zupê, robi siê daleko rzadsze i bez kiszki, tylko z pulpetami; na potrawê za¶ na pó³misku posypaæ parmezanem, polaæ mas³em rumianem z bu³eczk±. Mo¿na je tak zapiec 10 minut w piecu.
Przepis na pulpety
z kuchni litewskiej
Ugotowaæ 20 deka wo³owego ³oju; skoro ostygnie, utrzeæ na tarce, wsypaæ tartej czerstwej bu³ki, wbiæ parê jaj, wsypaæ szczyptê kwiatu muszkato³owego lub zielonej pietruszki i wytrzeæ na masê. Zrobiæ ga³eczki i spu¶ciæ do gotuj±cej siê wody dla próby: je¿eli za miêkkie, dodaæ bu³ki, je¿eli za twarde, wlaæ trochê bulionu do masy, po czym robiæ ga³ki, ugotowaæ i ob³o¿yæ flaki. Dla elegancji podawaæ flaki na pó³misku, otoczonym rantem z ciasta francuskiego.
Sam przy kominku
i sam wobec ¶wiata -
muszê przypilnowaæ ognia
móg³by
zalizaæ nas
na lód
albo na magmê - puch
to takie banalne
po zwiedzaniu Herkulanum
Wies³aw Szymañski
"Wiersze Nowe"
(fragment)
Spis tre¶ci
Smak chleba
Miêsny smak
Mleczny smak
Sienny smak
Odpustowy smak
Majowy smak
Kartoflowy smak
Smak kaniku³y
Zwierzyniecki smak
¦wiêta Bo¿ego Narodzenia
Smaki koneserów i ³owców
Zabawne smaki?
Grzybowy smak
Zabobonu smak
Smak cyrku
|
|